Hangover Żyt Toster

Lyrics

  • Song lyrics Pan Wywrotek
Wsiadam do auta i jadę przed siebie, nie chcę już niczego wiedzieć
gnam bez pamięci, wszystko się kręci, nie ma znaczenia już gdzie mnie poniesie
wiem czego szukam i jak to osiągnę (chuj!), nie wiem już jaki mam problem
w kieszeni drobne choć długi na koncie to świat nie opiera się tylko na forsie
łyka z kolejnej butelki pobieram, dym z papierosa uderza do płuc
wyrzucam Camela, chwytam L&M’a i wkładam do ust
zgniatam palcami kapsułkę, rześki mentolowy buch
daje ukojenie myślom – ekwiwalent snu
a droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres gdzieś tam
na jej końcu pewnie jest mój prywatny wszechświat
bez znaczenia tak naprawdę czy go znajdę tam
gnam 120, na głośnikach leci Busta Rhymes
zawsze chciałem być jak on z pierwszych płyt
nic a nic nie kumam świata dziś „me a gaze everything”
chciałbym pozostać sobą na koniec, pedał do dechy i palę opony
tnę asfalt, mknę, światła miasta w tle #dawca nerek
jakie ma znaczenie czerwień z naprzeciwka
kiedy działa jak płachta na byka konfrontacji nie unikam
zamykam oczy, wstrzymuję oddech, serce mi wali jak spida po mordzie
wycie klaksonów pustoszy mi głowę, nie myślę o niczym, hangover

[Ref.]
Czasem zdarza się tak, że tracisz głowę
po czym się rzeczy niezdrowe - to hangover
gdy zawodzą nam hamulce bezpieczeństwa
często dzieją się rzeczy, których nie chcemy pamiętać - to chore (x2)

Otwieram oczy choć widzę niewiele, nieznane mi pomieszczenie
głowa mi pęka, niewiele pamiętam a obok kobieta o wspaniałym ciele
leży w bezruchu przeszywa mnie ból
gdzie jest mój portfel, telefon i klucz od domu
pety, kluczyki od wozu, gdzie niby jestem i co to za sucz?
wstaję pomału nie burząc jej snu
może być kurwą, wiszę jej (???)
lewy but leży gdzieś tu
prawy - cóż, dalej szukam
ruszam się od łóżka po czym rzucam twarz do lustra
i widok jakby ktoś na mordzie zaparkował buta mi
koszula we krwi, ryj jak żul, zęby na miejscu a to jakiś plus
jakby pijany chirurg zawzięcie ćwiczył cięcie tępym narzędziem
głowa pod nurt, płuczę japę, szczypie, piecze, drapie jak chuj
kiedy ktoś w otwartą ranę zacznie sypać sól
nie mam komóry, kluczyków od auta, portfel się znalazł a hajs się nie zgadza
moralniak zgniata mi podbrzusze z użyciem imadła
skradam się z powrotem, jednym okiem patrzę – dalej śpi
chwytam marynarkę, łapię klamkę i otwieram drzwi

[Ref.]
Czasem zdarza się tak, że tracisz głowę
po czym się rzeczy niezdrowe - to hangover
gdy zawodzą nam hamulce bezpieczeństwa
często dzieją się rzeczy, których nie chcemy pamiętać - to chore (x2)

Rozglądam się nerwowo naokoło, nie wiem na co liczyć
co to za miasto? daję słowo: nie wiem, nie znam okolicy
zgiełk ulicy dookoła znowu woła mnie do siebie
„moja słaba silna wola” znów w potrzebie, sam już nie wiem
co mam zrobić, dokąd mam pójść
chce mi się jeść, chce mi się pluć krwią
chce mi się pić coś, muszę odnaleźć pit-stop
iść stąd nim poczucie winy złapie mnie
nie wiem co zrobiłem źle, zagłuszę je nim zabije mnie
czuję się źle, czuję ból, szukam bankomatów – zero
chuj, wiem już czemu zwą go ścianą płaczu, null zero
jeden jak jełop, który ostał się po wczoraj
został niemym świadkiem zdarzeń, które czynią ze mnie potwora
widzę knajpę klasy B, siadam przy barze, muszę zjeść
zamawiam kawę i jakiś stek, wcześniej wypijam setki dwie
patrzę się na plazmę, był wypadek, cztery osoby martwe
sprawca zbiegł, znają sprawcę, widzę w TV swoją japę

[Ref.]
Czasem zdarza się tak, że tracisz głowę
po czym się rzeczy niezdrowe - to hangover
gdy zawodzą nam hamulce bezpieczeństwa
często dzieją się rzeczy, których nie chcemy pamiętać - to chore (x2)



Rate this interpretation
anonim