Las pełen ludzkich chimer Wilkołaki

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Gdzieś niedaleko czegoś, co wydaję się złudzeniem,
Stoi dom, a otula go metalowe ogrodzenie.
Na gardenie stoją rzeźby w kształcie nagich postur,
A miejscowi mówią o tym gospodarzu, że to potwór.
A co jest w środku? To już tajemnica raczej,
Ale bylem tam, więc pozwólcie, że was oprowadzę.
Żyrandol oświetla kwiaty zakurzonej chryzantemy,
Widzę części dziwnych maszyn za drzwiami okrutnej czerni.
Nie chce oczerniać tego gospodarza raczej,
Lecz przysięgam, że widziałem coś, co kiedyś było ludzkim ciałem.
Posrebrzana rura, a na jej końcu pompa,
Wije się by by być wkręcona w odbyt jegomościa.
Dałbym sobie rękę uciąć: sprawia to typowi ból,
No bo z rowków na zwieraczu cieknie krew i śluz.
No to świetnie w chuj, bo po uchyleniu drzwi do końca
Widzę kilkadziesiąt ciał, a w ich epicentrum bomba.
Na tablicy informacja, że to niby NFZ,
Przecież wszędzie widzę krew - to nienormalne jest,
Ale skoro NFZ, wyjebane dalej idę,
Jakim trzeba być debilem, że w to uwierzyłem?
U dziewczyny wije się garść węży w miejscu klatki
A prócz ust wkręcony śrubami jest dziób kaczki.
Obok typ ma pszczele żądło w miejscu drąga,
A z chirurgicznego drutu cieknie miód lub ropa.
Z drugiej strony taki żart urodził mi się w mózgu:
Że ten typ to dopiero musi kurwa ukłuć.
Nie wiem czy skumaliście gdzie dokładnie jestem,
Lecz pozwólcie, że opowie to już wam refren:

Ref.:
Jesteśmy w ludzkim lesie, gdzie człowiek jest jak zwierze.
Osioł pracuje jak wół, mając garb na grzbiecie.
Dumny jak paw, jesz jak świnia, by stać się grubą rybą,
W końcu zejdziesz na psy dając pożreć się rekinom.

W lesie pełnych ludzkich chimer powstaje ten eksperyment,
Gdzie stajesz się zwierzęciem, tracisz swoje imię.

Nienawidzę tajnych przejść w labiryncie korytarzy,
Nigdy nie wiem, w które wejść, wybieram na chybił trafił,
Więc wchodzę w drzwi z kopa, by wyrwać je z tynkiem,
W sumie mogłem pomyśleć, że na drzwiach pisze "secret".
Nagle jeb, bum, bo nade mną stoi kark koks,
W mój łeb ziom ciśnie metalowy baseball,
I z całą swoją wagą runąłem na ziemię #kłoda,
A typ szepcze mi do ucha, że wycieczka skończona.
No to siemasz, bo leże na stole z gołym kutasem,
A kończyny me nieruchomo skrępowane pasem.
I na samą myśl o pompie łapie mnie cholera,
A me ciało automatycznie zaciska zwieracz.
Śluz leje się w litrach, gdzie paznokci płytka,
A w jej miejsce implant - pazury wilka.
Kilkadziesiąt dni zamknięty jak w pułapce.
Futrowany antybiotykami w strzykawce.
Wyrwano mi zęby, rozrywając dziąsła,
Chirurgiczny drut rozpychał mi nozdrza.
Gwóźdź wchodzi w mózg z okolic czoła,
A ból powoduje nietrzymanie stolca.
Mija kolejny tydzień i całkiem przypadkiem
Jeden z lekarzy zapomniał mnie zapiąć pasem.
Wybiegłem przez drzwi, a biegnąć łamałem kości.
Ból gdzieś dawno zniknął marząc o wolności.
Wyjebałem się w progu, waląc głową o kant szafy,
Doktor Zło wszczepił we mnie gen fajtłapy,
Lecz uciekłem, wierz lub nie, chociaż to jest chore.
Uciekłem po to, by głosić tą historie.

Ref.Jesteśmy w ludzkim lesie, gdzie człowiek jest jak zwierze.
Osioł pracuje jak wół, mając garb na grzbiecie.
Dumny jak paw, jesz jak świnia, by stać się grubą rybą,
W końcu zejdziesz na psy dając pożreć się rekinom.

W lesie pełnych ludzkich chimer powstaje ten eksperyment,
Gdzie stajesz się zwierzęciem, tracisz swoje imię

Nie ma tu morału, bo niby jak by miał brzmieć?
"Nie ufaj lekarzom i nie wierz w NFZ"?
Wszczepił mi gen fajtłapy i serce wilka raczej
i tak właśnie stałem się WilkoŁakiem.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim