Wspinaczka (czyli historia pewnej rewolucji) Lady Pank

He sent the correction
Miłosz Jurczak
Miłosz Jurczak
1 year ago
Instrument: Ukulele Guitar
Porwaliśmy się n[C]a zdobycie wielkich g[D]ór, herosi z dawnych [h] lat służyli nam za w[e]zór. Przez niebotyczną g[C]rań pięliśmy długo[D] się, niejeden odpadł[h] tam, znajdując w dole[e] śmierć. Po drodze hulał [C]wiatr i sypał w oczy ś[D]nieg, paraliżował st[h]rach, odbierał zmysły l[e]ęk. Lecz nie ustawał n[C]ikt, nawet w godzinie[D] złej, zaciskał pięści [h]i śmiechem wołał: Hej[e]! Prze[C]pięknie je[D]st, [e]i tylko tlenu mn[H]iej... A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość, bo tam na dole Zła naprawdę było dość. I warto było iść, do góry wciąż się piąć, by sobą wreszcie być, by przestać karki giąć. I w czas wędrówki tej, był każdy z nas jak brat, choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad. Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej, zaciskał pięści i ze śmiechem wołał: Hej! Przepięknie jest, i tylko tlenu mniej... Aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel, opłacił się nasz trud - osiągnęliśmy cel. Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt, gdzie pewne było, że przed nami nie był nikt. Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech, bo wszyscy padli tu, zajadle łapiąc dech. I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak, minęło parę chwil, aż ktoś wychrypiał tak: Przepięknie jest, i tylko tlenu brak... Przepięknie jest, i tylko tlenu brak...
Porwaliśmy się n[C]a zdobycie wielkich g[D]ór, herosi z dawnych [h] lat służyli nam za w[e]zór. Przez niebotyczną g[C]rań pięliśmy długo[D] się, niejeden odpadł[h] tam, znajdując w dole[e] śmierć. Po drodze hulał [C]wiatr i sypał w oczy ś[D]nieg, paraliżował st[h]rach, odbierał zmysły l[e]ęk. Lecz nie ustawał n[C]ikt, nawet w godzinie[D] złej, zaciskał pięści [h]i śmiechem wołał: Hej[e]! [C]Przepięknie je[D]st, [H]i tylko tlenu mn[e]iej... A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość, bo tam na dole Zła naprawdę było dość. I warto było iść, do góry wciąż się piąć, by sobą wreszcie być, by przestać karki giąć. I w czas wędrówki tej, był każdy z nas jak brat, choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad. Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej, zaciskał pięści i ze śmiechem wołał: Hej! Przepięknie jest, i tylko tlenu mniej... Aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel, opłacił się nasz trud - osiągnęliśmy cel. Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt, gdzie pewne było, że przed nami nie był nikt. Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech, bo wszyscy padli tu, zajadle łapiąc dech. I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak, minęło parę chwil, aż ktoś wychrypiał tak: Przepięknie jest, i tylko tlenu brak... Przepięknie jest, i tylko tlenu brak...


                      
Porwaliśmy się nCa zdobycie wielkich gDór,
herosi z dawnych Bm lat służyli nam za wEmzór.
Przez niebotyczną gCrań pięliśmy długoD się,
niejeden odpadłBm tam, znajdując w doleEm śmierć.
Po drodze hulał Cwiatr i sypał w oczy śDnieg,
paraliżował stBmrach, odbierał zmysły lEmęk.
Lecz nie ustawał nCikt, nawet w godzinieD złej,
zaciskał pięści Bmi śmiechem wołał: HejEm!

CPrzepięknie jeDst,
Bi tylko tlenu mnEmiej...

A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość,
bo tam na dole Zła naprawdę było dość.
I warto było iść, do góry wciąż się piąć,
by sobą wreszcie być, by przestać karki giąć.
I w czas wędrówki tej, był każdy z nas jak brat,
choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad.
Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej,
zaciskał pięści i ze śmiechem wołał: Hej!

Przepięknie jest,
i tylko tlenu mniej...

Aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel,
opłacił się nasz trud - osiągnęliśmy cel.
Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt,
gdzie pewne było, że przed nami nie był nikt.
Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech,
bo wszyscy padli tu, zajadle łapiąc dech.
I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak,
minęło parę chwil, aż ktoś wychrypiał tak:

Przepięknie jest,
i tylko tlenu brak...
Przepięknie jest,
i tylko tlenu brak...



Porwaliśmy się nCa zdobycie wielkich gDór,
herosi z dawnych Bm lat służyli nam za wEmzór.
Przez niebotyczną gCrań pięliśmy długoD się,
niejeden odpadłBm tam, znajdując w doleEm śmierć.
Po drodze hulał Cwiatr i sypał w oczy śDnieg,
paraliżował stBmrach, odbierał zmysły lEmęk.
Lecz nie ustawał nCikt, nawet w godzinieD złej,
zaciskał pięści Bmi śmiechem wołał: HejEm!

PrzeCpięknie jeDst,
Emi tylko tlenu mnBiej...

A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość,
bo tam na dole Zła naprawdę było dość.
I warto było iść, do góry wciąż się piąć,
by sobą wreszcie być, by przestać karki giąć.
I w czas wędrówki tej, był każdy z nas jak brat,
choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad.
Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej,
zaciskał pięści i ze śmiechem wołał: Hej!

Przepięknie jest,
i tylko tlenu mniej...

Aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel,
opłacił się nasz trud - osiągnęliśmy cel.
Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt,
gdzie pewne było, że przed nami nie był nikt.
Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech,
bo wszyscy padli tu, zajadle łapiąc dech.
I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak,
minęło parę chwil, aż ktoś wychrypiał tak:

Przepięknie jest,
i tylko tlenu brak...
Przepięknie jest,
i tylko tlenu brak...



Correction +0 -3

Status: Rejected
Value: 2 karma points

Votes and comments

  • Piotr Wardak
    Piotr Wardak
    Popraw tekst z akordami

    Voted to reject with -5 points 1 year ago

  • Wojtek M
    Wojtek M
    Niezgodność z zasadami kontrybucji.

    Voted to reject with -40 points 1 year ago

  • m2ichis
    m2ichis
    Kontrybucja

    Voted to reject with -70 points 1 year ago

anonim

Chords History

Marta Cie
Correction 4 years ago
Miłosz Jurczak
Correction 1 year ago
Borys Kas
Napisałem akordy do końca :) mam nadzieję że pomoże
Correction 5 months ago