Kto widział diabła Michał Kisiel

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Boże nie jestem godzien abyś przyszedł do mnie ale powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja.

rodzina mówi „pracuj, ucz się, odłóż pisanie”,
nie wiem czy jestem w stanie, dla mnie to podróż w nieznane,
ale mam wiarę na duszy gołębia i wronę,
kolejka rusza, bilet mam w jedną stronę, w tym utonę,
widzę słabych raperów którzy marzą o sławie,
widzę geniusza z marną gażą i smutną twarzą,
słabi aktorzy którzy dostają niezasłużone oskary,
człowiek w teatrze który gra rolę aż czuję ciary,
idąc po swoje gubi aureolę,
żyje w tej matni która gnębi mnie jak ja pierdole,
idę drogą z wiarą, talent Bóg mi dał za nią,
jestem Michał Kisiel nie Michał Anioł,
jeszcze nie kończę ciągle biegnę na froncie,
mam nawet wbite stemple z piekła w paszporcie,
walczę by moja gwiazda nie zgasła,
ktoś za tym stoi, ja wiem kto a więc pytam „kto widział diabła??”,

(ref x2)
krążą nade mną duchy, jedyna prawda,
jeden z nich w tym momencie opętał majka,
jestem szalony więc załóż mi kaftan,
lecz wrócę na osiedle i spytam „kto widział diabła?”

tak będąc szczerym czasami przytłacza to wszystko,
powtarzam sobie „jest ciężko ale będziesz mężczyzną”,
moje grzechy skupione niczym deszcze pod rynną,
kiedyś bardziej wierzyłem w miłość, teraz pieprzę się z dziwką.
przychodzę do niej i płacę jedną stówkę,
ta laska robi mi laskę za moją dniówkę,
możesz powiedzieć to jej chleb powszedni,
nie skręcaj bredni, czasem ktoś cierpi tak jak duch w gronie materii,
prawdziwi MC nie boją się treści,
słyszę szatana szepty „jesteś lepszy od reszty”,
mówi mi „zakaż im stawać przy mikrofonie,
bo żaden błazen nie będzie królem, nawet w koronie”.
już się nie boję tego roju trzmieli,
ale chce robić swoje, odstaw ode mnie ten kielich,
rap bez przekazu jak Adam bez jabłka,
ktoś za tym stoi, ja wiem kto a więc pytam „kto widział diabła?”

(x2)
krążą nade mną duchy, jedyna prawda,
jeden z nich w tym momencie opętał majka,
jestem szalony więc załóż mi kaftan,
lecz wrócę na osiedle i spytam „kto widział diabła?”

on nie ma brody, ogona , wideł i rogów na głowie,
wielu mu wrogów nie zrobię bo często noszę go w sobie,
już nie pomoże mi spowiedź, kapłan czy święte pisma,
usiadł na moich barkach, rozłożył skrzydła,
jak człowiekowi który pił by wygrać,
spotkał prezesa w alei, dalej już czytaj w myślach,
ciekawe czy z krwią na chodniki łzy Boga płyną,
nie myśląc o tym uderzył go w głowę z pełną siłą,
życie się kończy, zaczyna się nowe,
moralne zepsucie zamienia mu skrzydła w płone,
niektórzy moi znajomi przez niego podszeptywani,
nawet nie wiedzą jakimi stali się skurwysynami,
też się go słucham czasami,
pisząc to myślę od razu, że jak to nagram dla niektórych to klasyk wszechczasów,
ogarniam kosmos, zaczynam od marsa,
wchodzę do miasta i pytam każdego „kto widział diabła?”

(x2)
krążą nade mną duchy, jedyna prawda,
jeden z nich w tym momencie opętał majka,
jestem szalony więc załóż mi kaftan,
lecz wrócę na osiedle i spytam „kto widział diabła?”




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim