Eugenia z Pułtuska Jacek Skubikowski

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Eugenio, kiedy Cię ujrzałem
Zaniemówiłem, oniemiałem
A duszą mą i moim ciałem
Niezwykły targał dreszcz
Pamiętam, padał deszcz
I chmury kapały na nas wodą z góry
Gdy włosów Twoich ciężkie strąki
Rozchylał lekko wiatr znad łąki
A w oczach Twych, ciut zezowatych
Płonęły zorze, kwitły kwiaty
Twój uśmiech w dygot wprawiał łydki
Choć miałaś z przodu dwa ubytki
I pomyślałem: oto ona
Niedościgniona, wymarzona
I aż rozlało mi się wino
Ty byłaś drżenia rąk przyczyną

A potem przyszła noc jak smoła
I byłaś ze mną całkiem goła
Gładziłem więc Twą szorstką skórę
Nie licząc chwil ni godzin, które
Płynęły obok nas szalone
Niezapomniane, niezgłębione
W rozkoszy, pośród gier zmysłowych
Tych dawno znanych i tych nowych
Gdyśmy nad słodkich słów ruczajem
Nawzajem brali, dając nawzajem
Aż nagle rzekłaś: Kurczę, stary
Rozgniotłeś moje okulary!
I przez to, że mnie tutaj nie ma
Dostanę pewnie dwa z polskiego
Bo w wieczorówce naszej dzisiaj
Klasówkę robi profesor Krysia
Wraz ze szkieł stratą prysł Twój humor
Więc poszłaś, czyniąc wielki rumor
A jam tu został, ja tu płaczę
I pewnie już Cię nie zobaczę
Boś wszak wyznała, nim biła szósta
Żeś Ty nie stąd jest: Jestem z Pułtuska
Boś mi wyznała, nim biła szósta
Że nie stąd jesteś, a aż z Pułtuska
Eugenio, żegnaj, do widzenia Gienia




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim