Piosenka o Zuzannie Dziuraka
This song has one published interpretation
Instrument: Guitar
Difficulty: Novice
Tuning: E A D G B E
Instrument: Guitar
Difficulty: Novice
Tuning: E A D G B E
Contents
Byłem w barze i przepiłem cały swój los.
Nagle weszłaś ty, patrzę w kufel tam, znowu puste dno.
Wyciągnąłem szmal, mówię mała patrz, jaki ze mnie gość.
Zobaczyłem twarz, wypuściłem pawia jej prosto w nos.
Oczy zezowate, plecy ma garbate, nogi pokrzywione każde w inną stronę.
Zęby dwa po bokach, reszta to historia. Pomyślałem sobie że, muszę ją za żonę mieć.
Zapytałem ją delikatnie wprost jak na imię ma.
Ona głosem swym, trochę charczącym mówi: Zuzanna.
Powiedziałem, że zakochałem się, zostań jeszcze tu.
Ona chwyta płaszcz, już wychodzić chce, krzyczę: ZUZA STÓJ!
Cycki jak rodzynki u małej dziewczynki. Nos trochę za duży w proporcji do buzi.
Pupę ma jak dynia, ładniejszą ma świnia. Pomyślałem sobie że, muszę ją za żonę mieć.
Pisać nie umiała, w nosie wciąż dłubała. Z gęby jej śmierdziało tak jak zgnite ciało.
W krostach czoło miała, ropa wciąż się lała. Pomyślałem sobie że, musze ją za żonę mieć.
Jakby mało było, miała dwieście kilo, gdy poszła na miasto, wszędzie było ciasno.
Mieszkała w piwnicy, srała do miednicy, lubiała akurat tylko denaturat.
Jeszcze raz do roku myła się w Wisłoku, ciągle się drapała, dupa ją swędziała.
Wniosek z tego taki, że miała robaki. Pomyślałem sobie, że musze ją za żonę mieć.
Bm
G
A
Bm
Nagle weszłaś ty, patrzę w kufel tam, znowu puste dno.
Wyciągnąłem szmal, mówię mała patrz, jaki ze mnie gość.
Zobaczyłem twarz, wypuściłem pawia jej prosto w nos.
Oczy zezowate, plecy ma garbate, nogi pokrzywione każde w inną stronę.
Zęby dwa po bokach, reszta to historia. Pomyślałem sobie że, muszę ją za żonę mieć.
Zapytałem ją delikatnie wprost jak na imię ma.
Ona głosem swym, trochę charczącym mówi: Zuzanna.
Powiedziałem, że zakochałem się, zostań jeszcze tu.
Ona chwyta płaszcz, już wychodzić chce, krzyczę: ZUZA STÓJ!
Cycki jak rodzynki u małej dziewczynki. Nos trochę za duży w proporcji do buzi.
Pupę ma jak dynia, ładniejszą ma świnia. Pomyślałem sobie że, muszę ją za żonę mieć.
Pisać nie umiała, w nosie wciąż dłubała. Z gęby jej śmierdziało tak jak zgnite ciało.
W krostach czoło miała, ropa wciąż się lała. Pomyślałem sobie że, musze ją za żonę mieć.
Jakby mało było, miała dwieście kilo, gdy poszła na miasto, wszędzie było ciasno.
Mieszkała w piwnicy, srała do miednicy, lubiała akurat tylko denaturat.
Jeszcze raz do roku myła się w Wisłoku, ciągle się drapała, dupa ją swędziała.
Wniosek z tego taki, że miała robaki. Pomyślałem sobie, że musze ją za żonę mieć.
New Submission +0 -2
Status: RejectedValue: 20 karma points
He improved the study 1 year ago
Voted to reject with -50 points 1 year ago
Voted to reject with -70 points 1 year ago