Wy miastowi (Marsz turecki) Jacek Zwoźniak

He sent the correction
Adam Kleiner
Adam Kleiner
1 year ago
Instrument: Lyrics
Wy mówicie – wieś, Wy nas macie gdzieś, Nawet się do miasta Wyprowadził latem teść. Wy lubicie tylko dobrze wypić, Wy lubicie zjeść. U was tylko fiat, U nas żadnych chat, Miesiąc temu mi zalała Woda ziemi szmat, Nie ma czasu Pójść do lasu Ani nawet zmienić szat. Brukowane u was są chodniki, U nas droga? Same kocie łby! My lizolem tępimy szkodniki Odznaczenia dostajecie wy... U was inny gest, U was tylko fes tyny ciągle albo wy siedzicie Tylko w waszej re- Tauracji, a ja nie wiem, Czyja miedza jest! No bo wy, no bo wy miastowi Jeść musicie dużo. No bo wy, no bo wy miastowi Chcecie dużo zjeść. Nasze wam, nasze wam, miastowym, Warunki nie służą. W naszych wam, w naszych wam, miastowym Jest warunkach źle. W poniedziałek trzeba trochę czasu juści, By żywemu nie przepuścić Potem znowu z moją Bożeną Pojeździć na motorze. Posiedzimy trochę w borze, Skosić zboże, drogi Boże, O tej porze któż pomoże mi? W poniedziałek trzeba zrobić remont wozu, Trzeba skoczył do kołchozu, Kupić tony pół nawozu, Trzeba raczej parowozu, Żeby znów nie było mrozu, Bez diagnozów i prognozów, I bez kożucha przemarznie mi... Muszę jeszcze jutro rano podlać róże, Pozamiatam też podwórze – Czystość świadczy o kulturze mojej. A pojutrze z krową na inseminację, Może zdążę na kolację, Nikt na stacje nie podwiezie mi W poniedziałek. A w niedzielę do kościoła Jedźmy, stójmy, nikt nie woła, Pojedziemy dookoła, Poprzez wioski, lasy, sioła, Kędy się dotyka zioła, Z czystą piersią siąść do stoła. Zasiądziemy jeszcze zgoła dziś. No bo wy, no bo wy miastowi Jeść musicie dużo. No bo wy, no bo wy miastowi Chcecie dużo jeść. Nasze wam, nasze wam, miastowym, Warunki nie służą. W naszych wam, w naszych wam, miastowym Jest warunkach źle. Magetofon mam, Mister-Hita, mam, A co będzie, gdy zabraknie Do jedzenia wam Pomidorów, kalafiorów, Drobiu, skrobi itd. Ja mam mięsa dość, Pies ogryzie kość, Co zrobicie, jeśli zechcą Zrobić wam na złość. Przecież wiecie dobrze, Że konfekcja niejadalna jest. Czemu z tego miejskiego molocha Żadna pani ani żaden pan, Wsi już dzisiaj, wsi już dziś nie kocha, Gdy do szczęście mięsa trzeba wam. Więc kochajcie wieś, A będziecie jeść Jajka, sery, miód, selery, Chciejcie tylko wleźć Wy – miastowi - w naszą skórę Zamiast głupstwa pleść! No bo wy, no bo wy miastowi Jeść musicie dużo. No bo wy, no bo wy miastowi Chcecie dużo jeść. Nasze wam, nasze wam, miastowym, Warunki nie służą. W naszych wam, w naszych wam, miastowym Jest warunkach źle. Osz- osz- oszczędzajcie chleb, (alleluja, alleluja) Bo wieś to nie sklep jest! (alleluja, alleluja) O! O! Jeśli chcecie, jeśli jeść, (alleluja, alleluja) To nie róbcie nam (alleluja, alleluja) Krawatów z gumką nakrapianych I z napisem „De Paris”  
Wy mówicie – wieś, Wy nas macie gdzieś, Nawet się do miasta Wyprowadził latem teść. Wy lubicie tylko dobrze wypić, Wy lubicie zjeść. U was tylko fiat, U nas żadnych chat, Miesiąc temu mi zalała Woda ziemi szmat, Nie ma czasu Pójść do lasu Ani nawet zmienić szat. Brukowane u was są chodniki, U nas droga? Same kocie łby! My lizolem tępimy szkodniki Odznaczenia dostajecie wy... U was inny gest, U was tylko fes tyny ciągle albo wy siedzicie Tylko w waszej re- Tauracji, a ja nie wiem, Czyja miedza jest! No bo wy, no bo wy miastowi Jeść musicie dużo. No bo wy, no bo wy miastowi Chcecie dużo zjeść. Nasze wam, nasze wam, miastowym, Warunki nie służą. W naszych wam, w naszych wam, miastowym Jest warunkach źle. W poniedziałek trzeba trochę czasu juści, By żywemu nie przepuścić Potem znowu z moją Bożeną Pojeździć na motorze. Posiedzimy trochę w borze, Skosić zboże, drogi Boże, O tej porze któż pomoże mi? W poniedziałek trzeba zrobić remont wozu, Trzeba skoczył do kołchozu, Kupić tony pół nawozu, Trzeba raczej parowozu, Żeby znów nie było mrozu, Bez diagnozów i prognozów, I bez kożucha przemarznie mi... Muszę jeszcze jutro rano podlać róże, Pozamiatam też podwórze – Czystość świadczy o kulturze mojej. A pojutrze z krową na inseminację, Może zdążę na kolację, Nikt na stacje nie podwiezie mi W poniedziałek. A w niedzielę do kościoła Jedźmy, stójmy, nikt nie woła, Pojedziemy dookoła, Poprzez wioski, lasy, sioła, Kędy się dotyka zioła Śliską piersią wąż. Do stoła Zasiądziemy jeszcze zgoła dziś. No bo wy, no bo wy miastowi Jeść musicie dużo. No bo wy, no bo wy miastowi Chcecie dużo jeść. Nasze wam, nasze wam, miastowym, Warunki nie służą. W naszych wam, w naszych wam, miastowym Jest warunkach źle. Magetofon mam, Mister-Hita, mam, A co będzie, gdy zabraknie Do jedzenia wam Pomidorów, kalafiorów, Drobiu, skrobi itd. Ja mam mięsa dość, Pies ogryzie kość, Co zrobicie, jeśli zechcą Zrobić wam na złość. Przecież wiecie dobrze, Że konfekcja niejadalna jest. Czemu z tego miejskiego molocha Żadna pani ani żaden pan, Wsi już dzisiaj, wsi już dziś nie kocha, Gdy do szczęście mięsa trzeba wam. Więc kochajcie wieś, A będziecie jeść Jajka, sery, miód, selery, Chciejcie tylko wleźć Wy – miastowi - w naszą skórę Zamiast głupstwa pleść! No bo wy, no bo wy miastowi Jeść musicie dużo. No bo wy, no bo wy miastowi Chcecie dużo jeść. Nasze wam, nasze wam, miastowym, Warunki nie służą. W naszych wam, w naszych wam, miastowym Jest warunkach źle. Osz- osz- oszczędzajcie chleb, (alleluja, alleluja) Bo wieś to nie sklep jest! (alleluja, alleluja) O! O! Jeśli chcecie, jeśli jeść, (alleluja, alleluja) To nie róbcie nam (alleluja, alleluja) Krawatów z gumką nakrapianych I z napisem „De Paris”  


                      
Wy mówicie – wieś,
Wy nas macie gdzieś,
Nawet się do miasta
Wyprowadził latem teść.
Wy lubicie tylko dobrze wypić,
Wy lubicie zjeść.

U was tylko fiat,
U nas żadnych chat,
Miesiąc temu mi zalała
Woda ziemi szmat,
Nie ma czasu
Pójść do lasu
Ani nawet zmienić szat.

Brukowane u was są chodniki,
U nas droga? Same kocie łby!
My lizolem tępimy szkodniki
Odznaczenia dostajecie wy...

U was inny gest,
U was tylko fes
tyny ciągle albo wy siedzicie
Tylko w waszej re-
Tauracji, a ja nie wiem,
Czyja miedza jest!

No bo wy, no bo wy miastowi
Jeść musicie dużo.
No bo wy, no bo wy miastowi
Chcecie dużo zjeść.
Nasze wam, nasze wam, miastowym,
Warunki nie służą.
W naszych wam, w naszych wam, miastowym
Jest warunkach źle.

W poniedziałek trzeba trochę czasu juści,
By żywemu nie przepuścić
Potem znowu z moją Bożeną
Pojeździć na motorze.
Posiedzimy trochę w borze,
Skosić zboże, drogi Boże,
O tej porze któż pomoże mi?

W poniedziałek trzeba zrobić remont wozu,
Trzeba skoczył do kołchozu,
Kupić tony pół nawozu,
Trzeba raczej parowozu,
Żeby znów nie było mrozu,
Bez diagnozów i prognozów,
I bez kożucha przemarznie mi...

Muszę jeszcze jutro rano podlać róże,
Pozamiatam też podwórze –
Czystość świadczy o kulturze mojej.
A pojutrze z krową na inseminację,
Może zdążę na kolację,
Nikt na stacje nie podwiezie mi

W poniedziałek. A w niedzielę do kościoła
Jedźmy, stójmy, nikt nie woła,
Pojedziemy dookoła,
Poprzez wioski, lasy, sioła,
Kędy się dotyka zioła
Śliską piersią wąż. Do stoła
Zasiądziemy jeszcze zgoła dziś.

No bo wy, no bo wy miastowi
Jeść musicie dużo.
No bo wy, no bo wy miastowi
Chcecie dużo jeść.
Nasze wam, nasze wam, miastowym,
Warunki nie służą.
W naszych wam, w naszych wam, miastowym
Jest warunkach źle.

Magetofon mam,
Mister-Hita, mam,
A co będzie, gdy zabraknie
Do jedzenia wam
Pomidorów, kalafiorów,
Drobiu, skrobi itd.
Ja mam mięsa dość,
Pies ogryzie kość,
Co zrobicie, jeśli zechcą
Zrobić wam na złość.
Przecież wiecie dobrze,
Że konfekcja niejadalna jest.

Czemu z tego miejskiego molocha
Żadna pani ani żaden pan,
Wsi już dzisiaj, wsi już dziś nie kocha,
Gdy do szczęście mięsa trzeba wam.

Więc kochajcie wieś,
A będziecie jeść
Jajka, sery, miód, selery,
Chciejcie tylko wleźć
Wy – miastowi - w naszą skórę
Zamiast głupstwa pleść!

No bo wy, no bo wy miastowi
Jeść musicie dużo.
No bo wy, no bo wy miastowi
Chcecie dużo jeść.
Nasze wam, nasze wam, miastowym,
Warunki nie służą.
W naszych wam, w naszych wam, miastowym
Jest warunkach źle.

Osz- osz- oszczędzajcie chleb,
(alleluja, alleluja)
Bo wieś to nie sklep jest!
(alleluja, alleluja)
O! O! Jeśli chcecie, jeśli jeść,
(alleluja, alleluja)
To nie róbcie nam
(alleluja, alleluja)
Krawatów z gumką nakrapianych
I z napisem „De Paris”




Wy mówicie – wieś,
Wy nas macie gdzieś,
Nawet się do miasta
Wyprowadził latem teść.
Wy lubicie tylko dobrze wypić,
Wy lubicie zjeść.

U was tylko fiat,
U nas żadnych chat,
Miesiąc temu mi zalała
Woda ziemi szmat,
Nie ma czasu
Pójść do lasu
Ani nawet zmienić szat.

Brukowane u was są chodniki,
U nas droga? Same kocie łby!
My lizolem tępimy szkodniki
Odznaczenia dostajecie wy...

U was inny gest,
U was tylko fes
tyny ciągle albo wy siedzicie
Tylko w waszej re-
Tauracji, a ja nie wiem,
Czyja miedza jest!

No bo wy, no bo wy miastowi
Jeść musicie dużo.
No bo wy, no bo wy miastowi
Chcecie dużo zjeść.
Nasze wam, nasze wam, miastowym,
Warunki nie służą.
W naszych wam, w naszych wam, miastowym
Jest warunkach źle.

W poniedziałek trzeba trochę czasu juści,
By żywemu nie przepuścić
Potem znowu z moją Bożeną
Pojeździć na motorze.
Posiedzimy trochę w borze,
Skosić zboże, drogi Boże,
O tej porze któż pomoże mi?

W poniedziałek trzeba zrobić remont wozu,
Trzeba skoczył do kołchozu,
Kupić tony pół nawozu,
Trzeba raczej parowozu,
Żeby znów nie było mrozu,
Bez diagnozów i prognozów,
I bez kożucha przemarznie mi...

Muszę jeszcze jutro rano podlać róże,
Pozamiatam też podwórze –
Czystość świadczy o kulturze mojej.
A pojutrze z krową na inseminację,
Może zdążę na kolację,
Nikt na stacje nie podwiezie mi

W poniedziałek. A w niedzielę do kościoła
Jedźmy, stójmy, nikt nie woła,
Pojedziemy dookoła,
Poprzez wioski, lasy, sioła,
Kędy się dotyka zioła,
Z czystą piersią siąść do stoła.
Zasiądziemy jeszcze zgoła dziś.

No bo wy, no bo wy miastowi
Jeść musicie dużo.
No bo wy, no bo wy miastowi
Chcecie dużo jeść.
Nasze wam, nasze wam, miastowym,
Warunki nie służą.
W naszych wam, w naszych wam, miastowym
Jest warunkach źle.

Magetofon mam,
Mister-Hita, mam,
A co będzie, gdy zabraknie
Do jedzenia wam
Pomidorów, kalafiorów,
Drobiu, skrobi itd.
Ja mam mięsa dość,
Pies ogryzie kość,
Co zrobicie, jeśli zechcą
Zrobić wam na złość.
Przecież wiecie dobrze,
Że konfekcja niejadalna jest.

Czemu z tego miejskiego molocha
Żadna pani ani żaden pan,
Wsi już dzisiaj, wsi już dziś nie kocha,
Gdy do szczęście mięsa trzeba wam.

Więc kochajcie wieś,
A będziecie jeść
Jajka, sery, miód, selery,
Chciejcie tylko wleźć
Wy – miastowi - w naszą skórę
Zamiast głupstwa pleść!

No bo wy, no bo wy miastowi
Jeść musicie dużo.
No bo wy, no bo wy miastowi
Chcecie dużo jeść.
Nasze wam, nasze wam, miastowym,
Warunki nie służą.
W naszych wam, w naszych wam, miastowym
Jest warunkach źle.

Osz- osz- oszczędzajcie chleb,
(alleluja, alleluja)
Bo wieś to nie sklep jest!
(alleluja, alleluja)
O! O! Jeśli chcecie, jeśli jeść,
(alleluja, alleluja)
To nie róbcie nam
(alleluja, alleluja)
Krawatów z gumką nakrapianych
I z napisem „De Paris”




Correction +0 -2

Status: Rejected
Value: 2 karma points

Votes and comments

  • Apriti
    Apriti

    Voted to reject with -60 points 1 year ago

  • stukupukulele
    stukupukulele
    Było dobrze

    Voted to reject with -60 points 1 year ago

anonim

Chords History

Adam Kleiner
Correction 1 year ago
Adam Kleiner
Correction 1 year ago