Źródło Jacek Kaczmarski
Instrument:
Guitar
Plynie rzeka wawozem, jak dnem koleiny e
Ktora sama siebie zlobila
Rosna sciany wawozu, z obu stron coraz wyzej C
Tam na gorze sa ponoc rowniny D G
I im wiecej tej wody, tym sie glebiej potoczy a e
Sama biorac na siebie cien zboczy... a Ezm7 H
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu sie wije e
Wlasna w czelusc ciagnie go sila
Ale jest ciagle rzeka na dnie tej rozpadliny C
Jest i bedzie, bedzie jak byla D G
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije e a C Ezm7H
A na scianach wawozu pasy barw i wyzlobien
Tej rzeki historia, tych brzegow
Slady glazow rozmytych, cienie drzew powalonych
Mul zgarniety pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikly ciagle ziemie rozcina
Ziemia nad nim sie zrastac zaczyna...
Z obu stron zwir i glina, by zatrzymac go w biegu
Woda syczy i wchlania, lecz zyje
I zakreca, omija, wsiaka, wspina sie, pieni
Ale plynie, wciaz plynie wbrew brzegom
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
I sa miejsca, gdzie w szlamie woda niemal zastygla
Pod kozuchem brudnej zieleni;
Tam slad, predzej niz ten, co zostawil go, znika
Niewidoczne bagienne sa sidla
Ale zrodlo wciaz bije, tloczy puls miedzy stoki
Wiec jest nurt, choc ukryty dla oka!
Nieba prawie nie widac, czelusc chlodna i ciemna e
Niech sie sypia lawiny kamieni!
I niech lacza sie zbocza bezlitosnych wawozow a e
Bo coz drazy ksztalt przyszlych przestrzeni a e
Jak nie rzeka podziemna? C Ezm7 H
Groty w skalach wyplucze, zyly zlote odkryje a e
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny e
Która sama siebie żłobiła e
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej C
Tam na górze są ponoć równiny C D G
I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy a e
Sama biorąc na siebie cień zboczy C B0 H
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije e
Własna w czeluść ciągnie go siła e
Ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny C
Jest i będzie, będzie jak była C D G
Bo źródło e
Bo źródło a
Wciąż bije C B0 H (e e9 H)
A na ścianach wysokich pasy barw i wyżłobień
Tej rzeki historia, tych brzegów
Cienie drzew powalonych, ślady głazów rozmytych
Muł zgarnięty pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina
Ziemia nad nim się zrastać zaczyna
Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu
Woda syczy i wchłania lecz żyje
I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni
Ale płynie, wciąż płynie wbrew brzegom
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije
I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła e
Pod kożuchem brudnej zieleni e
Tam ślad, prędzej niż ten kto zostawił go, znika C
Niewidoczne bagienne są sidła C D G
Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki a e
Więc jest nurt, choć ukryty dla oka C B0 H
Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna e
Niech się sypią lawiny kamieni e
I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów a e
Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni a e
Jak nie rzeka podziemna C B0 H
Groty w skałach wypłucze a
Żyły złote odkryje e
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije.
Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny
Która sama siebie żłobiła
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej
Tam na górze są ponoć równiny
I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy
Sama biorąc na siebie cień zboczy
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije
Własna w czeluść ciągnie go siła
Ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny
Jest i będzie, będzie jak była
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije
A na ścianach wysokich pasy barw i wyżłobień
Tej rzeki historia, tych brzegów
Cienie drzew powalonych, ślady głazów rozmytych
Muł zgarnięty pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina
Ziemia nad nim się zrastać zaczyna
Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu
Woda syczy i wchłania lecz żyje
I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni
Ale płynie, wciąż płynie wbrew brzegom
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije
I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła
Pod kożuchem brudnej zieleni
Tam ślad, prędzej niż ten kto zostawił go, znika
Niewidoczne bagienne są sidła
Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki
Więc jest nurt, choć ukryty dla oka
Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna
Niech się sypią lawiny kamieni
I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów
Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni
Jak nie rzeka podziemna
Groty w skałach wypłucze
Żyły złote odkryje
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije.
Em
Która sama siebie żłobiła
Em
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej
C
Tam na górze są ponoć równiny
C
D
G
I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy
Am
Em
Sama biorąc na siebie cień zboczy
C
B0
B
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije
Em
Własna w czeluść ciągnie go siła
Em
Ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny
C
Jest i będzie, będzie jak była
C
D
G
Bo źródło
Em
Bo źródło
Am
Wciąż bije
C
B0
B
(Em
Em9
B
)A na ścianach wysokich pasy barw i wyżłobień
Tej rzeki historia, tych brzegów
Cienie drzew powalonych, ślady głazów rozmytych
Muł zgarnięty pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina
Ziemia nad nim się zrastać zaczyna
Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu
Woda syczy i wchłania lecz żyje
I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni
Ale płynie, wciąż płynie wbrew brzegom
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije
I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła
Em
Pod kożuchem brudnej zieleni
Em
Tam ślad, prędzej niż ten kto zostawił go, znika
C
Niewidoczne bagienne są sidła
C
D
G
Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki
Am
Em
Więc jest nurt, choć ukryty dla oka
C
B0
B
Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna
Em
Niech się sypią lawiny kamieni
Em
I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów
Am
Em
Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni
Am
Em
Jak nie rzeka podziemna
C
B0
B
Groty w skałach wypłucze
Am
Żyły złote odkryje
Em
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije.
Plynie rzeka wawozem, jak dnem koleiny
Ktora sama siebie zlobila
Rosna sciany wawozu, z obu stron coraz wyzej
Tam na gorze sa ponoc rowniny
I im wiecej tej wody, tym sie glebiej potoczy
Sama biorac na siebie cien zboczy... a Ezm7
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu sie wije
Wlasna w czelusc ciagnie go sila
Ale jest ciagle rzeka na dnie tej rozpadliny
Jest i bedzie, bedzie jak byla
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
A na scianach wawozu pasy barw i wyzlobien
Tej rzeki historia, tych brzegow
Slady glazow rozmytych, cienie drzew powalonych
Mul zgarniety pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikly ciagle ziemie rozcina
Ziemia nad nim sie zrastac zaczyna...
Z obu stron zwir i glina, by zatrzymac go w biegu
Woda syczy i wchlania, lecz zyje
I zakreca, omija, wsiaka, wspina sie, pieni
Ale plynie, wciaz plynie wbrew brzegom
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
I sa miejsca, gdzie w szlamie woda niemal zastygla
Pod kozuchem brudnej zieleni;
Tam slad, predzej niz ten, co zostawil go, znika
Niewidoczne bagienne sa sidla
Ale zrodlo wciaz bije, tloczy puls miedzy stoki
Wiec jest nurt, choc ukryty dla oka!
Nieba prawie nie widac, czelusc chlodna i ciemna
Niech sie sypia lawiny kamieni!
I niech lacza sie zbocza bezlitosnych wawozow
Bo coz drazy ksztalt przyszlych przestrzeni
Jak nie rzeka podziemna? C Ezm7
Groty w skalach wyplucze, zyly zlote odkryje
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
Em
Ktora sama siebie zlobila
Rosna sciany wawozu, z obu stron coraz wyzej
C
Tam na gorze sa ponoc rowniny
D
G
I im wiecej tej wody, tym sie glebiej potoczy
Am
Em
Sama biorac na siebie cien zboczy... a Ezm7
B
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu sie wije
Em
Wlasna w czelusc ciagnie go sila
Ale jest ciagle rzeka na dnie tej rozpadliny
C
Jest i bedzie, bedzie jak byla
D
G
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
Em
Am
C Ezm7HA na scianach wawozu pasy barw i wyzlobien
Tej rzeki historia, tych brzegow
Slady glazow rozmytych, cienie drzew powalonych
Mul zgarniety pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikly ciagle ziemie rozcina
Ziemia nad nim sie zrastac zaczyna...
Z obu stron zwir i glina, by zatrzymac go w biegu
Woda syczy i wchlania, lecz zyje
I zakreca, omija, wsiaka, wspina sie, pieni
Ale plynie, wciaz plynie wbrew brzegom
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
I sa miejsca, gdzie w szlamie woda niemal zastygla
Pod kozuchem brudnej zieleni;
Tam slad, predzej niz ten, co zostawil go, znika
Niewidoczne bagienne sa sidla
Ale zrodlo wciaz bije, tloczy puls miedzy stoki
Wiec jest nurt, choc ukryty dla oka!
Nieba prawie nie widac, czelusc chlodna i ciemna
Em
Niech sie sypia lawiny kamieni!
I niech lacza sie zbocza bezlitosnych wawozow
Am
Em
Bo coz drazy ksztalt przyszlych przestrzeni
Am
Em
Jak nie rzeka podziemna? C Ezm7
B
Groty w skalach wyplucze, zyly zlote odkryje
Am
Em
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije
Correction +0 -0
Status: ApprovedValue: 2 karma points
Votes and comments
Chords History
Jacek Idęć
Skorygowałem niektóre błędy w tekście. Skorygowałem akordy. Dopisałem akordy do wszystkich zwrotek
Correction
1 month ago
|
the moderator accepted the study 4 years ago