Raz do roku Alicja Majewska, Halina Frąckowiak, Andrzej Zaucha

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    1 rating
Przed Świętami Bóg strapiony
Obserwuje nasze strony
Myśli: Strach tam posłać Syna
Wszak zmarnieje mi Dziecina
(To bieda, to bieda, to niedola)
Niech Bóg broni!

Lud tam dziki, tęgoskóry
Grzbiet zgarbiony, wzrok ponury
Człekokształtnych wręcz mutacje
Czyżby Darwin mógł mieć rację?
(To bieda, to bieda, to niedola)
Toż to bzdury!

Potem pięścią w chmurę walnął:
"Wizję zrobić tam lokalną!"
I zlecieli się anieli
Lecz po chwili minę mieli
(To bieda, to bieda, to niedola)
Raczej marną

Rozejrzeli się dokoła
Po śpichlerzach i po stołach:
Tutaj u was straszna bieda
Przeprowadzić Świąt się nie da
(To bieda, to bieda, to niedola)
Trza odwołać!

Na te słowa aż zawrzało
W krąg od pierza było biało
A anioły na kolanach
Zaprzysięgły przywieść Pana
(To bieda, to bieda, to niedola)
Tak się stało

Gdy powtórnie przyleciały
Długo gęby rozdziawiały
Patrząc na radosne miny
Góry mięsa i wędliny
Na eksplozje serdeczności
I na inne wspaniałości
(Gloria, gloria in excelsis)
Pogłupiały, pogłupiały

Odtąd mamy z nimi spokój
I gdy gwiazda zalśni w mroku
Pan bez obaw schodzi z nieba
Wie, że u nas jest jak trzeba
Raz do roku




Rate this interpretation
Rating of readers: Great 1 vote
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim