Manekiny Maciej Maleńczuk

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Tydzień zmęczony, stary Bóg
W skupieniu, natchnieniu i szale
Mnożył tworzenia trud
I parzył za parą parę

Jemu tworzyć pociecha
I diabeł go nie powstrzyma
I tak Bóg stworzył człowieka
Równego wzór manekina

Nie nowa jest to idea
I nie śmie zaprzeczyć nikt jej
Dowiodę ja, jak dwa i dwa,
że Adam był manekinem

My, chromosomowe śmieci
Ogryzki boskich genów
Tym samym śladem ja z dziećmi
Tworzymy tłum manekenów


Żywych kto stroi głupi
W płaszcze gabardynowe
Lepiej przystrojmy kukły
Zdóbmy figury woskowe

Nie miej pretensji do mnie
Rozejrzyj się dokoła
Choć z wierzchu do nas podobne
Nie żyją podobnie do nas

Z nosem przypartym do szyby
Stoisz i w karku Cię łamie
A one patrzą na niby
I uśmiechają się ładnie

A ten tu kretyn w szlafroku
się ewidentnie naśmiewa
„ Jak żyjesz mały człowieku?
Biedaku, jakże się miewasz?

Spójrz na tę piękność w futerku
Machoń i pióra do kolan
Pieści ją frajer w sweterku
Choć może Ty byś tak wolał?”

Ich żizń doprawdy harosza
I dbają o nie, i grzeją
I nie wydają ni grosza
I wcale się nie starzeją

Nikt tu nie troszczy się o nas
jeszcze po sądach ciągają
Zaś tworom ze sztucznych mas
Komforcik tu urządzają

Spójrz jak spokojne one
Nic takich nie zirytuje
My głowy mamy szalone
Nikt z nas tu nie pasuje

W sobie podobnych gronie
W łóżku czy przy grze w bilard
Jak jogin nieporuszone
Miłe, uprzejme nad wyraz

Chciałbym tak sobie pożyć
Wolność ma jest mi nie w smak
Wolałbym za to jak oni
Dzień choć spróbować tak

Na manekenową dolę
Zgadzam się, niech mnie szlag!
Rodzinę ja nową wolę
Maneken – mój nowy brat

Dla wszystkich mam nowy plan
Z co sezonową wymianą:
Ludzi w bezdusznych klan
One zaś ludźmi się staną

Gotów się jestem założyć,
że gdyby doszło do tego
Nie dałyby na to zgody
Już one wiedzą dlaczego

Żaden z nich oddać nie zechce
Tak wygodnego mieszkanka
O miejsce w pudle za szkiełkiem
Ostra wybuchłaby walka

Coś mi się zdaje, że knują
Gdy żywi śpią utrudzeni
Że członki rozprostowują
I chodzą nocą po ziemi

Maszyny wyprowadzają
I rządzą nocą na mieście
Do rana tak rozrabiają
Po czym wracają na miejsce

A takie kręcą numery
Że nie wykręcisz w rok ich
Po czym wracają w swe sfery
I jakże im nie zazdrościć?

My, raz na wozie, pod wozem
Do ściany plakat kleimy
Tę naszą główną dewizę
„Troszcz się o manekiny”

Wczoraj był napad, czytali
W galerii tylko dla szych
I choć bandyci strzelali
Nie zginął tam żaden z nich

Jego nie złamiesz podatkiem
Nie dla nich podwyżka cen
Bądź pozdrowiony, o gładki
Bądź zdrów, o maneken!

I jak Hindusi wierzymy,
że życia gdy przyjdzie kres
Zmienimy się w manekiny
I życie ich będziem wieść

Nie ma co płakać, chłopaki
Nadejdzie jeszcze nasz czas
Los wspólny będzie jednaki
Los manekena dla mas

Nas żywych sto chorób toczy
Nie warto już być człowiekiem
Nadchodzi symbol epoki
Zdrowy i silny – maneken.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim