Ballada o straszliwej rzezi Tadeusz Chyła

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    3 ratings
Kneź Dreptak rozgiął kraty, przeciął mieczem firanki,
wszedł oknem do komnaty, zastał żonę z kochankiem.
Zakrzyknął: - Wielkie nieba! - potrząsł gachem jak listkiem
i uciął mu co trzeba, a głowę przede wszystkiem.

Hej, uciął mu ją, jejku, jej, głowę przede wszystkiem...

Tu spojrzeniem okrutnem swą małżonkę obrzucił,
wrzasnął: - Tobie też utnę! I rzeczywiście uciął.
Lecz nadal czując dreszcze mordercze, wciąż się pieklił,
mruczał: - Kogo by jeszcze? Przeto wszyscy uciekli.

O jejku, jejku, jej, przeto wszyscy uciekli...

Podstoli wlazł pod stolik, pod konia wlazł koniuszy,
a Wojski, alkoholik do wojska pędem ruszył.
Hetman schował się w muszli udając, że jest rybką,
lecz daleko nie uszli, bo kneź ich dognał szybko.

Hej, dognał ci ich, jejku, jej, kneź dognał ich szybko...

Warknął: - Co, macie stracha? Czknął, poprawił pluderki,
i jak mieczem zamacha - to dosłownie w plasterki.
Stanął, odpoczął chwilę, pot z czoła wytarł czapką,
spojrzy, a tu krwi tyle, że mógłby krytą żabką.

O, jejku, jejku, jej, że mógłby krytą żabką...

Tu się kończy ballada, wszystko już w pień wycięte...
Przepraszam, lecz wypada dodać jeszcze pointę.
Nie! Pointy nie będzie i żądać jej na próżno,
bo w morderczym zapędzie kneź pointę też urżnął.

Hej, urżnął ci ją, jejku jej! Znaczy się, pointę też urżnął...




Rate this interpretation
Rating of readers: Good+ 3 votes
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim