Uszy (feat. Barbara Krafftówna) Gustaw Lutkiewicz

Lyrics

  • Song lyrics Pan Wywrotek
Zawsze chciałem troszeczkę za mało,
zawsze byłem troszeczkę za młody.
Moje ciało wrzucano do wody,
choć na wadze stracić nie chciało.
Odrobinka chlebusia z masełkiem,
wody szklanka, słoiczek musztardy -
w turystycznej przyczepie pod Ełkiem
wiodłem żywot surowy i twardy.

A uszy miał ogromne, muskularne,
uszami mógłby, gdyby chciał.
Niepokojące, wręcz fatalne,
przedziwne uszy miał.
A-Am-a - dziwne uszy miał!
A-Am-a - dziwne uszy miał!

Kiedyś, późnym wieczorem, w przyczepie
na podłodze siedziałem samotnie,
uszy miałem zziębnięte, wilgotne,
choć w przyczepie właściwie najlepiej.
Wtem, zapewne zbłąkana, panienka
weszła ufnie, naiwna, bezgrzeszna.
Zapytała: "Którędy do Ełka?"
Popatrzyła, pobladła, odeszła.

A uszy miał ogromne, muskularne,
uszami mógłby, gdyby chciał.
Niepokojące, wręcz fatalne,
przedziwne uszy miał.
A-Am-a - dziwne uszy miał!
A-Am-a - dziwne uszy miał!

Zaszumiało mi w uszach wzgardzonych,
gdy odeszła do Ełka panienka.
Trudno - była taka maleńka
przy mych uszach śmiertelnie zranionych.
Przed przyczepę wyszedłem zieloną,
właśnie zerwał się wicher wieczorny,
nastawiłem me uszy pionowo,
pomyślałem: a może mnie porwie?...

A uszy miał ogromne, muskularne,
a adekwatny wicher wiał.
Niepokojące, wręcz fatalne,
przedziwne uszy miał.
A-Am-a - dziwne uszy miał!
A-Am-a - dziwne uszy miał!



Rate this interpretation
anonim